Właściciele starszych samochodów od dawna narzekają na słabe oświetlenie drogi i krótki zasięg świateł halogenowych. Z tego powodu wielu kierowców sięga po tzw. retrofity LED, bo montuje się je tak samo jak klasyczne żarówki, a efekt bywa wyraźnie lepszy, enguide.pl podaje, powołując się na dziennik.pl.
- Dlaczego kierowcy montują retrofity i gdzie pojawia się ryzyko
- Co mówi prawo dziś i co zmieni się dzięki regulacjom UE
- Legalne retrofity H11: co wchodzi na rynek i jakie ma parametry
- Kontrole drogowe i dokumenty: dlaczego warto wozić świadectwo homologacji
- Kiedy legalne będą H4 i H7 i dlaczego trzeba uzbroić się w cierpliwość
- Mandaty, zatrzymanie dowodu i badania techniczne: co grozi za nielegalne światła
Problem polegał jednak na tym, że w Polsce takie przeróbki najczęściej były niezgodne z przepisami, nawet jeśli „pasowały” do gniazda. Teraz sytuacja ma się zmienić, bo Unia Europejska dopuszcza nowe rozwiązania homologacyjne, które otwierają drogę do legalnych zamienników. W praktyce oznacza to, że część retrofitów LED będzie można montować bez ryzyka, ale pod konkretnymi warunkami.
Dlaczego kierowcy montują retrofity i gdzie pojawia się ryzyko
Retrofity LED kuszą tym, że dają bielszy snop światła i szersze doświetlenie pobocza, a przy tym potrafią zużywać mniej energii niż halogeny. Producenci podkreślają również większą odporność na drgania i temperaturę oraz dłuższą żywotność, która w deklaracjach może sięgać nawet kilku tysięcy godzin. Wiele osób traktuje to jako szybki i tani sposób na poprawę bezpieczeństwa, szczególnie w sezonie jesienno-zimowym. Eksperci zwracają jednak uwagę, że w starszych autach problemem bywa nie sama żarówka, tylko zużyte reflektory: zmatowiały klosz, zabrudzony lub uszkodzony odbłyśnik i rozproszenie światła. W takiej sytuacji zamiennik LED może nie tylko niewiele poprawić, ale też zwiększyć ryzyko oślepiania innych kierowców.
Co mówi prawo dziś i co zmieni się dzięki regulacjom UE
Dotychczas w lampach samochodowych można było stosować wyłącznie homologowane źródła światła w kategorii przewidzianej przez producenta reflektora. W praktyce oznaczało to, że popularne retrofity LED montowane zamiast H4 czy H7 były w Polsce zasadniczo nielegalne, nawet jeśli sprzedawano je jako „zamienniki”. Jednocześnie w części państw stosowano tzw. krajowe dopuszczenia, czyli rozwiązania działające tylko na terenie danego kraju, a przykłady takich regulacji pojawiały się m.in. w Niemczech. Przełom ma polegać na tym, że nowe podejście w systemie homologacji europejskiej pozwoli stosować retrofity w sposób bardziej jednolity, bez uzależniania legalności od konkretnej marki i modelu auta. Na dobry początek unijni eksperci dopuścili kategorię H11, co uruchomiło reakcję producentów i pojawienie się pierwszych produktów z wymaganymi oznaczeniami.

Legalne retrofity H11: co wchodzi na rynek i jakie ma parametry
Wśród wskazywanych przykładów pojawiają się rozwiązania firm OSRAM oraz Philips, które otrzymały odpowiednie certyfikaty w oparciu o regulacje ECE. W przypadku OSRAM mowa o retrofitach z homologacją ECE R37 i oznaczeniem E1, co ma umożliwiać używanie ich w lampach współpracujących z żarówkami H11 bez konieczności dopasowywania numerów homologacji reflektorów czy stosowania dodatkowych naklejek. Producent akcentuje także parametry światła, w tym temperaturę barwową sięgającą 6000 K, czyli odcień zbliżony do światła dziennego, a także niższe zużycie energii i dłuższą pracę w porównaniu z halogenami. Philips z kolei wskazuje retrofit H11 z homologacją UN ECE, który ma mieć klasyczne oznaczenie E i być uznawany w państwach będących stronami porozumienia harmonizacyjnego. Dla kierowców najważniejsze jest to, że przy prawidłowej homologacji H11 staje się legalnym zamiennikiem halogenu H11 również w Polsce.
Kontrole drogowe i dokumenty: dlaczego warto wozić świadectwo homologacji
Eksperci podkreślają, że homologowany zamiennik LED H11 można zastosować w każdej lampie przewidzianej dla halogenu H11, a sama homologacja ma oznaczać legalność w całej UE bez dodatkowych badań reflektora. Jednocześnie praktyka kontroli może być bardziej wymagająca, bo na rynku nadal krąży wiele niehomologowanych retrofitów, a policja weryfikuje zgodność oświetlenia z przepisami. Dlatego rekomenduje się, aby kierowcy korzystający z legalnych zamienników posiadali wydruk świadectwa homologacji i mogli go okazać w razie wątpliwości służb. Wskazywane jest też, że produkty homologowane mają oznaczenia identyfikacyjne, które powinny zgadzać się z dokumentem. W skrócie: sama „zgodność rozmiaru” nie wystarcza, bo kluczowe jest potwierdzenie dopuszczenia do ruchu.
Kiedy legalne będą H4 i H7 i dlaczego trzeba uzbroić się w cierpliwość
Z punktu widzenia rynku największe emocje budzi pytanie o retrofity H4 i H7, bo to znacznie popularniejsze kategorie niż H11. Z przedstawianych wyjaśnień wynika, że retrofity mają być stopniowo wprowadzane do systemu homologacji europejskiej i dopiero wtedy ich używanie będzie legalne w Polsce. Podkreśla się również, że informacje o „dopuszczaniu retrofitów na stacji diagnostycznej” są mylące, bo homologacja to osobna procedura, niezależna od standardowego badania technicznego. Producenci zapowiadają już kolejne produkty w typach H7 oraz H4, ale jednocześnie zastrzegają, że dopuszczenie do ruchu dotyczy tylko krajów, w których uzyskano oficjalne zatwierdzenie lub działa równoważna procedura. W praktyce oznacza to, że część kierowców nadal będzie czekać na pełne rozwiązanie na poziomie UE, zamiast korzystać z półśrodków.
Mandaty, zatrzymanie dowodu i badania techniczne: co grozi za nielegalne światła
W materiale podkreślono, że policja podczas kontroli może ocenić stan oświetlenia, a przy braku wymaganej homologacji konsekwencje mogą być dotkliwe, łącznie z zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego. Wskazywano też, że za jazdę bez wymaganych świateł w dzień grozi 100 zł mandatu i 2 punkty karne, a za brak właściwych świateł po zmroku kara rośnie do 300 zł i 6 punktów.
Dodatkowo przy poważnych uszkodzeniach lub usterkach niemożliwych do usunięcia na miejscu policjant może zatrzymać dowód i nałożyć mandat nawet do 3000 zł, jeśli stan auta zagraża bezpieczeństwu. Istotny szczegół dotyczy procedur z 2024 roku: zatrzymanie dowodu może odbywać się w sposób „wirtualny” poprzez odpowiednią adnotację w systemie CEP, a odzyskanie dopuszczenia do ruchu wymaga usunięcia usterek i pozytywnego wyniku badania. Kierowca, który po negatywnym badaniu technicznym usunie wskazane usterki w ciągu 14 dni, nie płaci ponownie za pełny przegląd, tylko ponosi opłatę za weryfikację napraw.






